Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
19 marzec 2024

Jednym krokiem przez Kanadę

Kanada to drugie państwo na świecie pod względem powierzchni, ogromna przestrzeń tego kraju oblana jest przez trzy oceany . Tak rozległy obszar zamieszkuje zaledwie 35 mln ludzi. Kanada jest państwem federalnym składającym się z 10 prowincji i 3 terytoriów. Stolicą kraju jest Ottawa. Głową państwa z uwagi na przynależność Kanady do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów symbolicznie jest królowa Anglii Elżbieta II. Kanada jest niepodległym krajem, a władze sprawuje premier ze swoim rządem wybierany na pięcioletnią kadencję.

Właśnie do Kanady wybrała się grupa 29 uczestników, miłośników podróży, nie tylko absolwentów AGH. Eskapada trwała dwa tygodnie. Wyjazd nazwaliśmy „Jednym krokiem przez Kanadę”. Naszą podróż rozpoczęliśmy z lotniska w Warszawie, przez Frankfurt i Calgary do Vancouver, by tam w południowo-zachodniej części tego kraju zrealizować pierwszy etap naszej podróży. Oprócz miasta Vancouver były: Victoria – stolica Prowincji Kolumbii Brytyjskiej, Whistler – ośrodek sportów zimowych, Kamloops – miasto między górami Nabrzeżnymi, a Skalistymi. Przejeżdżaliśmy drogą nr 1 przez południową część kanadyjskich Gór Skalistych, cztery Parki Narodowe: Yoho, Banff, Jasper, Kotenay leżące w południowo-wschodniej części Gór Skalistych oraz Calgary. Z Calgary udaliśmy się samolotem do Montrealu, by w drugim tygodniu oprócz Montrealu zwiedzać miasta: Quebec, Ottawa, Toronto oraz wodospad Niagara, a także miejscowość Niagara on the Lake.

Grupa w Parku Stanleya na polu totemów - fot. Jerzy Pasek

Grupa w Parku Stanleya na polu totemów

Pierwszy dzień – lot nasz w kierunku zachodnim spowodował przedłużenie w Vancouver naszej doby o 9 godzin. Naszym przewodnikiem w pierwszym etapie była pani Teresa Wysocka. Pierwsze trzy noce mieszkaliśmy w samym centrum miasta. Na pierwszą naszą kolację w restauracji hotelowej przybył Konsul Generalny RP w Vancouver pan Krzysztof Czapla, było to sympatyczne i pożyteczne spotkanie biznesowo-towarzyskie.

Drugi dzień przeznaczyliśmy na zwiedzenie Vancouver. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od głównej atrakcji miasta Stanley Park, który znajduje się w sąsiedztwie centrum miasta, a jest większy od Central Parku w Nowym Jorku. Park posiada wspaniałą infrastrukturę do czynnego wypoczynku. Skrajem parku biegnie droga, którą jadąc powoli samochodem lub autokarem można podziwiać piękne widoki. Pierwszym punktem zwiedzania było pole totemów oraz piękny widok na port i fragment zatoki Burrard. Następnie przejechaliśmy odcinek do mostu wiszącego, nad zatoką Burrard, który łączy park z północną częścią miasta, leżącą na zboczach gór nabrzeżnych. Mostem tym liczącym 1823 metry (główne jego przęsło ma 472 m długości) dojechaliśmy do kanionu Capilano.

Kanion i słynny wiszący most o długości 137 m jest popularną atrakcją Vancouver. Został zbudowany 1889 r. przez Granta Mackaya, który pragnął w owym czasie ochronić niewielki fragment lasu deszczowego przed wycięciem. Most o specyficznej konstrukcji, który kołysze się przy każdym kroku przechodniów wisi na wysokości 70 m nad rzeką Capilano.

Po zejściu z trasy i krótkim odpoczynku pojechaliśmy do dolnej stacji gondoli na Mount Grouse. To jeden z trzech najbliższych szczytów na obrzeżu miasta o wysokości 1100 m. Szczytowy rejon góry jest dobrze zagospodarowany, posiada świetną infrastrukturę narciarską. W okresie letnim teren doskonale nadaje się do pieszych wędrówek oraz do odwiedzenia schronisk dla szarych wilków i niedźwiedzi grizli.

Po zjechaniu z góry w drodze do centrum miasta zatrzymaliśmy się na chwilę na Prospekt Point, by zobaczyć piękną panoramę ruchliwego portu, a następnie przejechaliśmy przez Chinatown. Jest to najważniejsza dzielnica chińska w Kanadzie, prowadzą do niej wielobarwne bramy, pełna małych sklepów z azjatyckimi towarami.

Znicz olimpijski w centrum Vancouver - fot. Jerzy Pasek

Znicz olimpijski w centrum Vancouver

Centrum miasta natomiast to nowoczesna dzielnica zwana Downtown. Sercem tej dzielnicy jest The Mali – długi odcinek Granville Street przeznaczony dla pieszych, gdzie wjeżdżają tylko busy. Północna część centrum to wybrzeże portowe, znajduje się tu również wiele ważnych obiektów, jeden z nich to Canada Place – z białymi żaglami ze szklanego włókna pokrytego teflonem przypomina flotyllę żaglowców zacumowanych na wodach zatoki Burrard, został zbudowany jako kanadyjski pawilon wystawowy Expo 86. Również na nabrzeżu, w kierunku na zachód od Canada Place, jest plac ze zniczem olimpijskim zimowych igrzysk z 2010 roku. Południowa część centrum to dzielnica mieszkaniowa, gdzie w luksusowych apartamentach z widokiem na góry lub zatokę mieszkają najbogatsi mieszkańcy Vancouver.

Oprócz centrum odwiedziliśmy jeszcze przyległą do niego po stronie wschodniej najstarszą historyczną dzielnicę miasta Gastown, której charakterystycznym punktem jest stojący na rogu Water Street i Gambie Street najstarszy na świecie zegar parowy. Dźwięki wybijanych przez niego godzin przypominają gwizd maszyny parowej pociągu. Na zakończenie naszego zwiedzania Vancouwer, ponieważ była to niedziela, znaczną grupą poszliśmy do Katedry Matki Boskiej Różańcowej (jest to siedziba Archidiecezji Vancouver) na mszę św. w języku angielskim.

Dzień trzeci rozpoczęliśmy podróżą do portu promowego Horseshoe Bay w zachodniej części miasta Vancouver i dalej promem do portu w Nanaimo. Jest to drugie pod względem wielkości miasto na wyspie Vancouver. Po ponad godzinnym rejsie promem przez cieśninę Georgia znaleźliśmy się na wyspie Vancouver, która administracyjnie należy do Prowincji Kolumbia Brytyjska i jest największą wyspą północno-zachodniego wybrzeża Pacyfiku.

Ten dzień w całości przeznaczyliśmy na pobyt w najbardziej atrakcyjnych miejscach wyspy. Z portu promowego pojechaliśmy do Butchart Gardens – są to wspaniałe ogrody utworzone w 1904 roku na terenie kamieniołomu przez Jennie Butchart. Prawdziwym klejnotem jest dolny ogród, pokryty dywanami z kwiatów i trawnikami, pełen różnorodnych drzew. Ponadto w parku znajduje się fontanna Ross, rozarium, ogród japoński, ogród włoski oraz basen w kształcie gwiazdy z roślinami wodnymi. W tym rajskim otoczeniu przyrody spędziliśmy dwie godziny, a lunch w restauracji ogrodowej był dopełnieniem sympatycznie spędzonego czasu na łonie natury.

Zrelaksowani przejechaliśmy po południowo-wschodnim wybrzeżu wyspy Vancouver do Victorii – stolicy prowincji Kolumbii Brytyjskiej. Miasto położone na południowym krańcu wyspy jest politycznym i turystycznym centrum tej prowincji, zachowując XIX-wieczny kolonialny charakter. Centrum miasta położone jest nad zatoką James, z nabrzeżnymi bulwarami i promenadami oraz z nabrzeżem portowym, gdzie przypływają promy z portów Seattle i Angeles. Południowa strona to teren z okazałym gmachem w stylu brytyjskiego ratusza, majestatycznie czuwa nad miastem. Wnętrza zwłaszcza głównej części również posiadają dostojny wygląd. Budynek jest siedzibą Parlamentu Prowincji. Symbolem tego miasta jest także Fairmont Empress Hotel stojący po wschodniej stronie zatoki nieopodal Parlamentu. Kończąc pobyt w Victorii wróciliśmy do portu w Nanaimo, skąd promem popłynęliśmy do portu w Vancouver.

Grupa na szczycie Whistler Mountain przy kolejce Peak2Peak - fot. Jerzy Pasek

Grupa na szczycie Whistler Mountain przy kolejce Peak2Peak

Czwartego dnia opuściliśmy Vancouver jadąc w kanadyjskie Góry Skaliste. Ten dzień przeznaczony został na dosyć długi przejazd, ale z ważnym akcentem w Górach Nadbrzeżnych. Zatrzymaliśmy się w Whistler – to w tym mieście przygotowano ośrodek olimpijski na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2010 roku. Tam odbywała się większość konkurencji narciarskich tych igrzysk. Whistler to trzy mniejsze miejscowości: Whistler Village, Village North i Upper Village leżące w dolinie między dwoma szczytami Blackcomb Mountain – 2284 m. i Whisttler Mountain – 2182 m. Dojechaliśmy autokarem do dolnej stacji gondoli w Whistler Village i wyjechaliśmy na szczyt Whistler Mountin, a następnie przeszliśmy do stacji Peak to Peak, czyli kolejki gondolowej między dwoma szczytami, której cała trasa ma długość 4,4 km, a część bez podpór to 3 km. Jazda tą kolejką sprawiła nam ogromną radość. Mogliśmy podziwiać piękne widoki całego rejonu doliny między tymi szczytami. Na drugim szczycie Blackcomb Mountain mieliśmy czas na kawę i zrobienie zdjęć, po czym wróciliśmy do Whistler Village. Następnie udaliśmy się do Kamloops – miejsca, gdzie był nasz hotel. Kamloops to miasto powiatowe rejonu Thompson-Nicola.

Dzień piąty to długi przejazd autokarem do Parków Narodowych w południowej części kanadyjskich Gór Skalistych. Z Kamloops jechaliśmy cały czas drogą nr 1 (Trans Canada Highway), której przebieg jest prawie równoległy z drogą kolejową (Canadian Pacific Railway). Naszą trasę rozpoczęliśmy z płaskowyżu przez rejony gór Monashee i gór Columbia w większości pokrytych lasami z wieloma jeziorami wśród tych gór oraz miejscowościami. Pierwszym naszym przystankiem był Craigellachie, mała miejscowość między Salmon Arm a Revelstoke, to tam właśnie 7 listopada 1855 roku nastąpiło połączenie torów koljowych (Canadian Pacific Railway).

Następnie dojechaliśmy do Narodowego Parku Yoho w Górach Skalistych. Droga nr 1 przebiega przez tereny tego parku po przekątnej z zachodu na północny-wschód. Jest to pierwszy od strony zachodniej i zarazem najmniejszy park narodowy na terenie Gór Skalistych w Kanadzie. Są tu wysokie góry ze spływającymi lodowcami, w dolnych partiach zbocza pokryte są lasami. Zachwyciły nas strumienie z kaskadami. Zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym przy Spiral Tunels – Spiralny Tunel w zboczu góry. Jest to miejsce, gdzie są plansze ilustrujące sens i potrzebę wykonania całego przedsięwzięcia, skąd można także obserwować przejeżdżające pociągi. W czasie budowy kolei przez Góry Skaliste, z uwagi na wysokie i strome góry oraz wąskie przełęcze, a zarazem ograniczoną przestrzeń, jednym z głównych problemów było utrzymanie odpowiednich spadów torowiska. Pierwotnie w 1884 roku w czasie budowy w tym rejonie kolei wykonano torowisko z nachyleniem dwukrotnie większym niż jest dopuszczalne, co było powodem wielu katastrof w tym rejonie. Dopiero w 1909 roku w zboczach gór wykonano dwa spiralne tunele, redukując nachylenie torowiska do nieprzekraczalnej granicy. Wykonanie takich tuneli w tamtym czasie było to dosyć skomplikowanym zadaniem. Po krótkim postoju, przejechaliśmy przez przełęcz Kicking Horse na wysokości 1625 m. Jest to miejsce na granicy pomiędzy Kolumbią Brytyjską i Prowincją Alberta oraz między Parkami Yoho i Banff, a także na linii działu wód w kierunku Pacyfiku i Atlantyku.

Ogrody Butchard Gardens - fot. Jerzy Pasek

Ogrody Butchard Gardens

Po przejechaniu przełęczy znaleźliśmy się na terenie Parku Narodowego Banff. Jest to pierwszy Park Narodowy, który powstał na terenie Kanady. Wraz z pozostałymi trzema przyległymi Parkami Narodowymi: Yoho, Jaspar, i Kootenay oraz z Prowincjonalnym Parkiem Mount Robson tworzą jeden z największych rezerwatów przyrody na świecie o powierzchni 22 274 km kw.

W ośrodku wypoczynkowym Lake Louise zjechaliśmy z drogi nr 1 i pojechaliśmy prawie równoległą drogą na południe, by dojechać do uroczego polodowcowego jeziora Moraine, leżącego w dolinie dziesięciu szczytów. W wyniku srogiej tegorocznej zimy wody tego jeziora były jeszcze skute lodem. Szkoda, bo dzięki zjawisku refrakcji światła mają lazurowy kolor.

Tą samą drogą wróciliśmy do jeziora Lake Louis, leżącego w odległości 4 km od ośrodka wypoczynkowego. W czasie dojazdu padający deszcz zmusił nas, do odwiedzenia hotelu Chateau Lake Louis. Hotel z ponad 400 pokojami w stylu neoklasycystycznym to dzieło budowniczych kolei transkanadyjskiej.

Dzień szósty. Miejscem naszego dwudniowego pobytu w Banff byłsłynny ośrodek wypoczynkowy i turystyczny leżący w szerokiej i płaskiej dolinie rzeki Bow na wysokości 1380 m.n.p.m. Miasteczko Banff jest od wielu lat najbardziej atrakcyjnym i renomowanym górskim kurortem w Kanadzie.

Po nocnym wypoczynku pojechaliśmy do Lake Louise, a następnie w ciekawy rejon wysokich gór w kompleksie parków narodowych, drogą 93 zwaną promenadą pola lodowcowego lub autostradą Lodowych Pól (Icefields Parkway). Jest to szeroka górska droga turystyczna, którą zbudowano, aby pokazywać piękno krajobrazów wysokich gór. Droga biegnie równolegle do osi Gór Skalistych i łączy parki Banff i Jaspar. Naszym punktem docelowym był dojazd i pobyt na lodowcu Athabasca. Przejazd autokarem przy słonecznej pogodzie i malowniczej scenerii gór i otaczającej przyrody, z postojem na punktach widokowych trwał niewiele ponad trzy godziny.

W Columbia Icefield Centre, przesiedliśmy się do specjalnych pojazdów, przystosowanych do jazdy po pól skalistej morenie czołowej, pozostawionej przez ciągle cofający się lodowiec Atabaska oraz po zboczu lodowca Atabaska. Jest to wschodnie zbocze pola lodowego Kolumbia, pokrywającego tereny wysokich gór między Prowincjami Kolumbii Brytyjskiej i Alberty i stanowi największą pokrywę niepolarnego lodowca Ameryki Północnej. Wody spływające z topniejących lodowców całego pola Kolumbia zasilają trzy oceany Arktyczny, Pacyfik oraz Atlantyk. Pobyt na lodowcu był prawdziwą frajdą pomimo tego, że pogoda była niezbyt łaskawa.

Po powrocie do ośrodka udaliśmy się na nowo uruchomioną, jeszcze nie całkowicie wykończoną zewnętrzną drogę – trasę widokową z wiszącymi przezroczystymi podestami pomostów. Przejście tą drogą jest dosyć ekscytujące. Na zakończenie pobytu w Icefield Center był czas na posiłek i krótki relaks oraz drobne zakupy. Wracaliśmy tą samą drogą, ale widoki oglądane od strony przeciwnej stwarzają odmienne obrazy.

Po powrocie do Banff zwiedziliśmy co ładniejsze miejsca tego miasteczka. Najciekawszymi okazały się wnętrza i otoczenie Banff Springs Hotel. Hotel ten usytuowany jest w pięknej scenerii Parku Narodowego Banff, jego wygląd stwarza wrażenie pałacu, został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Siódmego dnia pojechaliśmy do Johnston Canyon, który znajduje się w odległości około 25 km od centrum miasta Banff. Spacer w górę tego kanionu do drugiego wodospadu i z powrotem zajął nam około dwóch godzin. Jest to piękny szlak turystyczny z barierkami, podestami i pomostami, aby można było bezpiecznie podziwiać piękne formy skalne, przecięte przez wody potoku, a także wysokie ściany kanionu oraz tunele, baseny i wodospady. Pobyt w tym miejscu zakończył naszą wycieczkę po parkach narodowych w kanadyjskich Górach Skalistych.

Grupa na spotkaniu w Konsulacie RP w Montrealu - fot. Jerzy Pasek

Grupa na spotkaniu w Konsulacie RP w Montrealu

Naszym następnym celem było Calgary na płaskowyżu przedgórza Gór Skalistych. Wjeżdżając do miasta od strony zachodniej zatrzymaliśmy się w rejonie obiektów XV Zimowych Igrzysk Olimpijskich, organizowanych w Calgary w 1988 roku. Na obiektach tych widoczne jest ich ćwierćwiecze istnienia. Obecnie organizowane są tam zarówno latem jak i zimą zawody i treningi, w których mogą brać udział sportowcy wyczynowi i amatorzy.

Po zakwaterowaniu się w hotelu wybraliśmy się na spacer z przewodnikiem po centrum miasta. Calgary zamieszkałe przez ponad milion obywateli jest największą aglomeracją miejską w Prowincji Alberta i jednym z większych miast w Kanadzie. Ścisłe centrum miasta oprócz Calgary Tower o wysokości 191 m to znacząca ilość wysokościowców. Do ważnych budowli miasta należy najwyższy wieżowiec z brązowego marmuru kompanii naftowych Petro-Canada. Spacer po północno zachodniej części centrum miasta zakończyliśmy przejażdżką kolejką miejską C-Train.

Ósmego dnia o godzinie 13:30 zaplanowany mieliśmy lot do Montrealu. Zgodnie z programem czas przed odlotem wykorzystaliśmy na dokończenie zwiedzania Calgary. Zatrzymaliśmy się nieopodal słynnej wieży Calgary oraz drapaczy chmur w samym sercu centrum miasta. Część ósmej ulicy jest zamknięta dla ruchu samochodowego. Po zachodniej stronie znajduje się dzielnica finansowa, natomiast wschodnia, zwana Stephen Avenue Walk, jest historyczną dzielnicą miasta. Jest tu sporo budynków z końca XIX i XX wieku. Stephen Avenue Walk wraz z sąsiednimi ulicami jest scenerią wielu uroczystości, koncertów i spotkań organizowanych z różnych okazji. Jest to miejsce dla pieszych w samym centrum Calgary z dużą gamą butików, centrami handlowymi. W północno-wschodnim rogu tej dzielnicy stoi neoromański budynek ratusza z 1907 roku, a w pobliżu jest nowoczesny oddany w 1985 roku Municipal Building jako uzupełnienie pomieszczeń dla władz miasta. Ciekawym rozwiązaniem w całym centrum miasta jest sieć kładek (połączeń między poszczególnymi wieżowcami), aby umożliwić przejście między budynkami bez wychodzenia na ulicę. Po drodze na lotnisko zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym, gdzie podziwialiśmy piękną panoramę miasta na tle Gór Skalistych.

Lot do Montrealu trwał ponad cztery godziny. W Montrealu stawiamy lewą stopę naszego jednego kroku, która obejmuje rejon południowo-wschodniej części Kanady, a nasz program pobytu w tej części Kanady realizowaliśmy od dziewiątego dnia naszej wycieczki.

Dziewiątego dnia wyjechaliśmy z Montrealu przed godz. 8:00. Jedziemy do miasta Quebec, które jest stolicą prowincji o tej samej nazwie. Trzy godziny jazdy po autostradzie i znaleźliśmy się w samym centurm miasta, na placu przy zamku Frontenac, najbardziej charakterystycznej budowli w tym mieście. Ten ogromny budynek został wybudowany na miejscu dawnej rezydencji gubernatora przez Canadian Pacific Railway w 1893 roku jako hotel i przez następne 100 lat był modernizowany i rozbudowywany. Cieszy się mianem jednego z najsłynniejszych hoteli świata.

Quebec jest bastionem kultury francuskiej w Ameryce Północnej i zdołał na przestrzeni wieków uchronić swoje dziedzictwo kulturowe i architektoniczne, łącznie ze starymi murami, tworząc jednocześnie dynamiczną stolicę Prowincji Quebec, zamieszkałą przez ponad 500 tys. ludzi, a w całej aglomeracji miejskiej 800 tys. Jest jednym z najstarszych miast w Ameryce Północnej. Wały otaczające Stare Miasto to jedyne mury miejskie, które zostały wpisane w 1985 roku na listę Światowego Dziedzictwa Kultury.

Specjalny pojazd do jazdy po lodowcu - fot. Jerzy Pasek

Specjalny pojazd do jazdy po lodowcu

Przed rozpoczęciem zwiedzania miasta, ponieważ była to niedziela, poszliśmy na mszę św. do Bazyliki Katedralnej Notre-Dame-De-Quebec pod wezwaniem Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Następnie spotkaliśmy się z przewodnikiem przy zamku Frontenac i zwiedziliśmy Górne Miasto i fragment starych murów, a następnie zeszliśmy zwiedzać Dolne Miasto, skąd przemieściliśmy się do części portowej. Szerokie promenady na brzegu rzeki św. Wawrzyńca i piękne widoki na stojące i przepływające statki oraz widok na miasteczko Levis leżące na drugim brzegu rzeki prowokują do spaceru. Przez port pływają wszystkie statki pełnomorskie z rejonu Oceanu Atlantyckiego, które chcą dotrzeć do portów wielkich jezior Kanady i USA. Tą drogą także pływał kiedyś nasz statek pasażerski Stefan Batory, na trasie Gdynia-Montreal-Gdynia. Kończąc nasz pobyt w porcie, wróciliśmy do naszego punktu zbornego przy Chateau Frontenac. Końcowy stromy odcinek trasy „Terrasse Dufferin” do placu przy zamku można przejść pieszo lub wjechać kolejką linową.

W drodze powrotnej do hotelu odwiedziliśmy najstarsze Sanktuarium Maryjne w Kanadzie i drugie co do wielkości Sanktuarium Maryjne w Ameryce, po Guadalupe w Meksyku, położone w miejscowości Cap de la Madeleine. Znajduje się prawie w połowie drogi między Quebec a Montrealem. W dokładnym tłumaczeniu jest to Sanktuarium Matki Bożej z Przylądka św. Magdaleny – Królowej Różańca Świętego, Królowej Kanady.

Dziesiątego dnia pierwszym punktem naszego programu było spotkanie grupy na zaproszenie Radcy Handlowego Rafała Pawlaka w Konsulacie Generalnym RP w Montrealu. Zostaliśmy serdecznie przyjęci przez zastępcę Radcy Handlowego Pana Michała Korczaka i dwie współpracujące z nim panie. Podczas spotkania przedstawione zostały kierunki współpracy gospodarczej i handlowej między Polską i Kanadą. Następnie wywiązała się dyskusja, na temat poziomu życia i zwyczajów społeczeństwa kanadyjskiego. Kilka osób było zainteresowanych współpracą naszych prywatnych i państwowych firm z firmami kanadyjskimi, w różnych branżach gospodarki i handlu. W odpowiedzi usłyszeliśmy zapewnienie o gotowości pomocy w nawiązaniu takich kontaktów.

Siedziba Konsulatu Generalnego RP znajduje się w centrum Montrealu skąd pojechaliśmy do historycznego starego centrum, miejsca powstania Montrealu. To tu w 1535 roku dotarli Francuzi pod wodzą Jacquesa Cartiera, który wzgórze wznoszące się nad wyspą nazwał na cześć króla Mont Royal. Zwiedzanie starego miasta rozpoczęliśmy od Starego Portu, który w niedalekiej przeszłości był jednym z najważniejszych portów śródlądowych Ameryki Północnej. W latach 80. XX wieku tereny portu zostały przekształcone w promenadę i park z nadbrzeżnymi bulwarami.

Po krótkim pobycie na terenie parku pojechaliśmy do Bazyliki Notre Dame – jest to najstarszy i najsłynniejszy kościół w Montrealu. Neogotycka bazylika z dwoma bliźniaczymi wieżami wzbijającymi się w niebo na wysokość 69 m stoi przy placu broni. Po przeciwnej stronie placu stoi gmach Banku Montrealskiego jeden z najpiękniejszych przykładów stylu neoklasycystycznego. Kolejnym punktem naszego zwiedzania było wejście do Podziemnego Miasta. Powstało ono przez wykonanie podziemnych połączeń pomiędzy hotelami, sklepami, restauracjami i stacjami metra, a nawet niektórymi wieżowcami mieszkalnymi i ważnymi biurowcami. Ułatwia to życie mieszkańcom miasta głównie zimą, ponieważ zimy w Montrealu są długie i mroźne. Podziemne Miasto to ponad 30 km pasaży, w których znajduje się 1600 sklepów, 200 restauracji, hotele i kina.

Po wyjściu z podziemi przeszliśmy do naziemnej części starówki. Następnie przejechaliśmy autokarem na parking Oratorium Saint Joseph. To ogromna świątynia w stylu włoskiego renesansu, z surowym wnętrzem, wznosząca się 154 m nad miastem. Z tarasu przed bazyliką jest piękny widok na północną część Montrealu. Z Oratorium przejechaliśmy jeszcze do parku Mont Royal, który rozciąga się wokół najwyższego wierzchołka tego wzgórza i zajmuje powierzchnię 100 ha. Istnieje od 1876 roku i został zaprojektowany przez Law Olmsteda, autora projektu Central Parku w Nowym Jorku.

Fragment centrum Clagary - fot. Jerzy Pasek

Fragment centrum Clagary

Przed wyjazdem z Montrealu wstąpiliśmy jeszcze na tereny Parku Olimpijskiego, by przyglądnąć się z bliska najważniejszym obiektom olimpijskim letniej olimpiady z 1976 roku.

Dzień jedenasty. Nasz hotel w Ottawie znajduje się w bliskim sąsiedztwie Muzeum Cywilizacji, które było pierwszym punktem naszego programu zwiedzania stolicy Kanady. Ottawa jest federalną stolicą Kanady, położona na prawym brzegu rzeki Ottawy przy ujściu do niej kanału Rideau i rzeki Gatineau. Stołeczne znaczenie Ottawy dostrzega się w jej architekturze, ponieważ w przeciwieństwie do Toronto, Montrealu czy Calgary, miejski krajobraz stolicy nie jest zdominowany przez wieżowce wielkich firm przemysłowych czy finansowych, ale przez budynki rządowe, kulturalne i hotele. Miasto ma bardzo urocze i piękne miejsca, takie jak malowniczo położony na wysokiej skarpie nad rzeką gmach parlamentu, kanał Rideau, który przepływa przez miasto i zimą zamieniany jest na najdłuższy na świecie tor lodowy wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO, Katedrę Notre Dame,czy stary budynek uniwersytetu. W dzielnicy Gatineau w dwóch budynkach o ciekawej bryle symbolizującej kanadyjski krajobraz Pawilonu Tarczy Kanadyjskiej i Pawilonu Lodowca mieści się Kanadyjskie Muzeum Cywilizacji, które posiada zbiory dokumentujące rozwój ludzkiej cywilizacji na obszarze dzisiejszej Kanady przez ostatnie tysiąclecie.

Po wyjściu z muzeum przejechaliśmy do centrum miasta i pojechaliśmy specjalnym pojazdem na wycieczkę po centrum miasta i po rzece Ottawie. Efekty widokowe były o wiele lepsze z poziomu rzeki. Zwiedziliśmy wzgórze parlamentu. Wchodząc na dziedziniec przed parlamentem widzi się znicz Płomień Stulecia odsłonięty przez premiera Lestera Pearsona w 1966 roku z okazji 100. rocznicy utworzenia konfederacji. Płomień umieszczony w fontannie otoczonej 13 herbami Prowincji i Terytoriów prezentuje daty włączenia ich do konfederacji. Na placu przed budynkiem parlamentu stoi granitowy łuk National War Memoriał, pomnik odsłonięty w 1939 roku przez Jerzego VI. Na zakończenie zwiedziliśmy wnętrza parlamentu z przewodnikiem oraz weszliśmy na salę podczas obrad Senatu.

Dwunasty dzień w większej części przeznaczony był na przejazd do Toronto, ale wyjeżdżając z Ottawy zatrzymaliśmy się, by zobaczyć Bazylikę Notre Dame. Po krótkim pobycie w bazylice kontynuowaliśmy naszą podróż do Toronto, podczas której pierwszy raz w Kanadzie mieliśmy ulewny deszcz. Dojechaliśmy zgodnie z planem do centrum miasta, gdzie z nabrzeża jeziora Ontario w porcie statków wycieczkowych wsiedliśmy na statek wycieczkowy i popłynęliśmy wokół wysp torontońskich (Toronto Islands). Wyspy Toronto to znane i lubiane tereny rekreacyjne mieszkańców miasta, powstałe w wyniku erozji klifu Scarborough będące niegdyś półwyspem, który w 1853 roku gwałtowna burza oderwała od stałego lądu, tworząc obecny archipelag. Wycieczka statkiem z portu na nabrzeżu Harbourfront w rejon tego archipelagu wysepek była wspaniała, bo widoki z rejonu wysp na centrum miasta z wieżą CN Tower i wieżowcami oraz całym nabrzeżem są niesamowite.

Trzynastego dnia po śniadaniu wraz z przewodnikiem pojechaliśmy do Niagara Falls, oddalonego od naszego hotelu o 110 km. Pierwszym punktem naszego programu to właśnie był wjazd na wieże Skylon, która wznosi się na wysokość 236 m nad poziom rzeki poniżej wodospadu. Wjazd oszklonymi windami do kopuły widokowej pozwala oglądać zmieniające się widoki, które na szczycie zlewają się w piękną panoramę całego rejonu oraz dokładny obraz wodospadu. Widok jest urzekający. Rzeka w tym rejonie stanowi granicę między Stanami Zjednoczonymi a Kanadą. Wodospad składa się z dwóch części oddzielonych wyspą Kozią, która połączona jest ze stałym lądem dwoma mostami. Po stronie amerykańskiej są dwie kaskady; jedna to szeroki na 200 m i wysoki na 50 m American Falls i wodospad Ślubny Welon o szerokości 50 i wysokości 21–30 m. Natomiast po stronie kanadyjskiej jest znacznie większy Horseshoe Falls o szerokości 650 m i wysokości 53 m. W tym właśnie miejscu rzeka pokonuje ponad 50-metrową różnicę poziomów pomiędzy jeziorem Erie i Ontario. Wody z topniejącego lodowca i rejonu obecnego jeziora Erie popłynęły w kierunku na północ tworząc w miarę spokojną rzekę na odcinku ponad 60 km, by nagle z ponad 55-metrowego klifu spadać w wielką dolinę jeziora Ontario. Spadające z urwiska wody na wysokości obecnego Oueenston erodują miękkie skały łupkowe i wapienne. Erozja sprawia, że wodospad ciągle się cofa; od początku do tej pory o 11 km, to jest ponad 1 metr rocznie. Jeżeli erozja nie zostanie powstrzymana to za 25 tys. lat ściana wody dotrze do jeziora Erie. Czasami przy ostrej zimie wodospad zamarza, co jest niezwykłym zjawiskiem. Cały rejon wodospadu otoczony jest dwoma miastami o tej samej nazwie. Po stronie kanadyjskiej Niagara Falls oraz po stronie amerykańskiej miasto o tej samej nazwie. Corocznie nad wodospad przybywa ponad 14 mln turystów. Obraz rejonu wodospadu pozostaje w pamięci, a my zjechaliśmy w dół, bo nadchodził czas na drugi punkt programu, czyli oglądanie wodospadu z pokładu statku. Statek wypłynął z portu wzdłuż wodospadu w części amerykańskiej do samego jądra Horseshoe Falls (Końskiej Podkowy), podpływając bardzo blisko spadającej z ogromną siłą mas wody, i z powrotem do portu. Taki rejs jest ekscytujący, zwłaszcza w czasie podpływania w pobliże ogromnej spadającej ściany wodnej.

Po skończonym rejsie udaliśmy się na nabrzeże, gdzie wzdłuż rzeki po stronie kanadyjskiej jest piękna promenada, pas parków oraz restauracje i kawiarnie z pięknymi widokami na całość lub poszczególne fragmenty wodospadu. Można przejść także na ciekawą stronę amerykańską, ale trzeba mieć ważną wizę amerykańską.

Następnie pojechaliśmy do Niagara on the Lake, miejsca gdzie wody rzeki Niagara po wielkiej turbulencji na wodospadzie już uspokojonym nurtem wpadają do jeziora Ontario.

Miasteczko to jest także centrum regionu winiarskiego – jest tu w regionie mnóstwo winnic i winiarni, gdzie produkuje się różne gatunki wina. To tu powstaje znaczna ilość wina lodowego, zresztą Kanada jest liderem produkcji tego wina na świecie. Wino lodowe to wino deserowe białe lub różowe, które jest robione z zamarzniętych winogron. Winogrona są zbierane z krzewów po 48-godzinach utrzymywania się mrozu poniżej – 12 stopni Celsjusza, a następnie jeszcze zmrożone są prasowane i poddawane dalszemu procesowi produkcji.

Następnie przemieściliśmy się na parking przed Niagara on the Lake, ponieważ autokary i samochody ciężarowe mają zakaz wjazdu do centrum miasta. Przejście spacerkiem do centrum tego miasteczka to prawie 10 minut. Jest to pięknie zachowane XIX-wieczne miasteczko, które po założeniu przez krótki okres w 1792 roku było pierwszą stolicą Górnej Kanady. Odwiedziliśmy również kościół katolicki oraz cmentarz przykościelny, na którym jest jedyny na amerykańskiej ziemi polski cmentarz wojenny, gdzie jest pochowanych 25 ochotników żołnierzy armii gen. Hallera. Ochotnicy ci byli w obozie szkoleniowym, który był zorganizowany w tym mieście i zmarli tu w czasie epidemii hiszpanki. Dzięki polonii cmentarz jest bardzo starannie utrzymywany. Wracając późnym popołudniem do hotelu, wstąpiliśmy, po sugestii naszego wspaniałego przewodnika Piotra Hoffmana, jeszcze do kościoła polonijnego w parafii św. Maksymiliana Kolbego w Mississauge. Parafia ta uważana jest za największą parafię polonijną na świecie, skupia obecnie 14 tys. rodzin. Powstała w 1979 roku i od momentu powstania odgrywa ważną rolę w życiu religijnym i społecznym polskich emigrantów.

Czternastego dnia zwiedzaliśmy Toronto. W pierwszej kolejności udaliśmy się na CN Tower, bo to jedna z najpopularniejszych atrakcji Toronto. Zwiedzających bywa tu ponad 2 mln rocznie. Budowla o wysokość 553 m, do 2007 roku była najwyższym obiektem na świecie, została wybudowana i oddana do użytku w 1976 roku. Szczytowa jej część to maszt o wysokości 102 m, który był montowany z helikoptera. W ciągu 58 sekund jedną z 6 wind wyjeżdża się na wysokość 346 m, gdzie znajduje się poziom panoramiczny w kształcie żelaznej 7-piętrowej gondoli. Z galerii można podziwiać piękną panoramę. Na niższym piętrze można pospacerować po przezroczystej podłodze. Urzekający jest także widok z obrotowej restauracji na 360 metrze. Wewnętrzną windą wyjeżdża się 33 piętra wyżej do galerii widokowej Skypod, jest to druga galeria widokowa w formie przeszklonego pierścienia na wysokości 447 m, ale tam nie wjechaliśmy. Spacerowaliśmy po obwodzie całego okręgu galerii widokowej, podziwialiśmy Toronto z całą jego infrastrukturą na lądzie i jeziorze Ontario, przy dobrej pogodzie dobry wzrok sięga nawet do Niagary i Buffalo.

Najbliższe otoczenie wieży to dzielnica nad brzegiem jeziora Ontario – Stara dzielnica. Zbudowana w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku, na potrzeby ówczesnej infrastruktury portowej. Systematycznie zmienia się uwzględniając potrzeby nowego czasu. Znajdują się tu oprócz CN Tower najbardziej nowoczesne wieżowce i budowle takie jak Rogers Center – oddany do użytku w 1989 roku. Był pierwszym stadionem na świecie z rozsuwanym dachem i do 2005 roku nosił nazwę Sky Dome. Dach ma powierzchnię 3 hektarów i waży 11 tys. ton, a zamyka się w ciągu 20 minut i jest na wysokości 93 metrów od murawy. Na stadionie mieści się 53 tys. widzów. Jest wielofunkcyjny i oprócz rozgrywania meczów mogą się odbywać różne imprezy masowe i koncerty.

Podczas zwiedzania zatrzymaliśmy się w dzielnicy Ratusza. City Hall zbudowano w 1965 roku. Wówczas był to najodważniejszy konstrukcyjnie budynek w Toronto, który stał się symbolem miasta. Dwa betonowe i przeszklone wieżowce wygięte niczym nawiasy wokół centralnej rotundy, w której mieści się sala Rady Miasta. Mieliśmy okazję uczestniczyć przez krótki czas w obradach Rady Miasta.

U stóp gmachu rozciąga się Nathan Phillips Square – tętniący życiem plac z dużą sadzawką, która zimą staje się rajem dla łyżwiarzy. W zachodniej części placu wznosi się Old City Hol. Jest to Stary Ratusz będący masywną budowlą zwieńczoną basztą. Kryje w sobie wykwintne wnętrza. Służył jako siedziba władz miasta w latach 1899 do 1965. Obecnie mieści się w nim sąd Prowincji Ontario.

Następnie udaliśmy się do Casa Loma, jedynego zamku w Toronto na wzgórzu o tej samej nazwie. Wybudowany w latach 1911–1914 za 3,5 mln dolarów – jak na te czasy to bardzo duże pieniądze. Inwestorem był bardzo bogaty przemysłowiec Henry Pellatta, który w następnych latach popadł w kłopoty finansowe i stracił tę nieruchomość na rzecz miasta za niepłacone podatki. Od 1937 roku zarządcą obiektu jest Club Kiwanis. Budowla posiada dwie wieże i styl wzorowany na starym ratuszu miejskim. Wnętrza to 98 pomieszczeń na trzech piętrach oraz część podziemna. Posiada także pierwszą zainstalowaną w Toronto windę, do zespołu należą także luksusowe stajnie połączone 244-metrowym tunelem.

Z tego miejsca pojechaliśmy już do naszego hotelu, a następnie i na lotnisko. Na lotnisku z uwagi na szczegółową kontrolę osobową i bagażu musieliśmy być na 3 godziny przed odlotem do Monachium o godz. 20:10. Przed odejściem do kontroli paszportowej nadszedł czas na pożegnanie z naszym przewodnikiem panią Teresą.

Do Monachium przylecieliśmy zgodnie z planem o 10:05. Doba tego dnia była dla nas o 6 godzin krótsza. Z Monachium odlecieliśmy do Warszawy.

Jako pomysłodawca, organizator i koordynator oraz pilot grupy, która uczestniczyła w eskapadzie do Kanady, dziękuję Bogu za szczęśliwą i bezpieczną realizację całego programu wyjazdu. Jednocześnie chcę wszystkim i każdemu z osobna serdecznie podziękować za kulturę osobistą, takt, dyscyplinę czasową i tworzenie sympatycznej atmosfery. Dziękuję bardzo Teresie Wysockiej – menadżerowi biura Polimex Travel Hamilton w Kanadzie, za praktyczne przygotowanie realizacji logistyki naszego programu oraz za opiekę i przewodnictwo grupie podczas większej części naszego pobytu w Kanadzie. Dziękuję także Joli Tokarczyk z Polimex Travel za opiekę i przewodnictwo grupie na odcinku od Montrealu do Ottawy. Słowa podziękowania dla Roberta Pieczary z biura Dream & Fly w Krakowie za organizację spraw formalnych i finansowych oraz przelotów naszego wyjazdu do Kanady.

Henryk Kopeć