Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
28 marzec 2024

Julian Sokołowski – geolog (1932–2004)

Julian został przyjęty w 1950 roku na studia w Oddziale Poszukiwawczym, w ostatnim roku istnienia Wydziału Geologiczno-Mierniczego . Ukończył je w 1955 roku specjalizując się w zakresie „Geologii i poszukiwaniach złóż ropy i gazu” i uzyskując stopień magistra inżyniera geologii, na podstawie pracy dyplomowej pt. „Budowa geologiczna antykliny Iwonicza Zdroju”, napisanej wspólnie ze Zbigniewem Jabczyńskim oraz Władysławem Wachlem, pod kierunkiem naukowym prof. Adama Tokarskiego.

Julian Sokolowski w młodości i po chorobie

Po blisko pięćdziesięciu latach, w przygotowywanej przez siebie do druku, lecz nie wydanej pracy z autorstwem trzech wymienionych dyplomantów, o tytule Antyklina Iwonicza Zdroju i jej bogactwa, w przedmowie Julian tak pisze o studenckich dokonaniach: „W czasie kartowania geologicznego, jako studenci, młodzi adepci geologii wykładanej na Wydziale Geologiczno-Poszukiwawczym AGH, zafascynowani byliśmy poznawaniem tajników wiedzy geologicznej. Nasze umiejętności w owym czasie były dalekie od doskonałości, ale chęci były bardzo szczere i wszystko uczyniliśmy, co było możliwe, aby zdobyć jak najwięcej wiedzy o tym terenie. W ciągu czterech miesięcy pracy w terenie zdołaliśmy opracować mapy geologiczne [dwie] i strukturalne [cztery] oraz przekroje [szesnaście] uwzględniające oprócz danych powierzchniowych, także wyniki licznych wierceń”.

Po uzyskaniu dyplomu został skierowany do pracy w Kopalnictwie Naftowym w Sanoku. To było coś wspaniałego, dostał pracę w mieście, w którym zdał maturę, stolicy powiatu, z którego pochodził i w którym mieszkała cała jego rodzina. Wkrótce otrzymał klucz do garsoniery, a siostry pomogły mu w urządzeniu pierwszego mieszkania. Raj dla absolwenta wkrótce się skończył. Po niecałym roku pracy otrzymał od dyrekcji pismo następującej treści: „W drodze wyróżnienia przenoszę Pana do pracy w Przedsiębiorstwie Poszukiwań Naftowych w Pile”.

W Pile urodził się Stanisław Staszic patron AGH i ojciec polskiej geologii. Nie wiem, jakimi kryteriami kierowali się decydenci przy wyborze tego miasta, przenosząc przedsiębiorstwo wiertnicze z Krakowa do Piły. Niezależnie od ich intencji, staliśmy się dziećmi Staszica głęboko zaangażowanymi w poznawanie geologii niżowej i naftowej. Po urlopie w 1956 roku wróciłam do Krakowa, i na Lubicz 25 nie zastałam firmy, wręczono mi delegację na trzy miesiące do Piły. Ja, podobnie jak Julian, miałam od 1954 roku nakaz pracy na trzy lata.

Pilskie przedsiębiorstwo utworzone w 1956 roku wykonywało pionierskie wiercenia badawcze w poszukiwaniu ropy naftowej i gazu ziemnego na niżu polskim, poprzedzone badaniami geofizyki powierzchniowej, głównie sejsmiki. Był to zupełnie inny „świat”, w niczym nieprzypominający budowy roponośnych Karpat fliszowych, rozszyfrowywanej w czasie praktyk terenowych podczas studiów i poznawanej w okresie pracy w Sanoku. Pojedyncze dane z wierceń, bardzo odległych od siebie, wymagały od geologów wielkiej wyobraźni oraz samozaparcia w przyswajaniu i nabieraniu sprawności w opisywaniu prób okruchowych i rdzeni z wierceń. Nie było tutaj odkrywek poziomów perspektywicznych, tak istotnych w poznawaniu geologii karpackiej i w nauczaniu akademickim. Powiązanie elementów wiedzy o górotworze pozyskanych z różnych badań w terenie i laboratoriach wymagało nowatorskich metod analizy oraz wizualizacji. Wierceń przybywało, a liczba geologów oddelegowanych z Krakowa kurczyła się. Na dłużej pozostał tylko główny geolog mgr Józef Stemulak. Na szczęście w 1956 roku absolwenci dostawali nakazy pracy i do Piły przyszła grupa sześciu geologów z AGH: Wanda Kutaś, Janina Prymakowska, Ludgierd Cimaszewski, Eugeniusz Jawor, Tadeusz Kasprzak, Mieczysław Solak, a potem grupa absolwentów uniwersytetów. Mieszkaliśmy w pokojach wynajmowanych na koszt firmy na mieście. Świeże głowy i ręce ruszyły do pracy pełną parą, a wkrótce także parami. Nasze małżeństwo zawarte w 1957 roku było pierwszym. Potem zawiązały się kolejne małżeństwa. Na świat przychodziły dzieci. Nasi synowie urodzili się w Pile, Juliusz w 1958 roku i Jarosław w 1962 roku.

Praca była ciężka. Geolodzy wyjeżdżali na otwory, by opisać rdzenie, jako pasażerowie ciężarówek wiozących osprzęt na wiertnie, rzadko samochodami osobowymi. Wyjeżdżali objuczeni ciężką skórzaną torbą geologiczną z młotkiem, zeszytem, ołówkiem, licznikiem Geigera-Millera, kwasem solnym w buteleczce, kompasem z klizymetrem i podziałką. Lampy Wooda były na wiertni. Rdzenie opisywał na bieżąco technik geolog, który był członkiem załogi. Zmęczony pracą wracał geolog nadzoru dociążony urobkiem – pobranymi próbkami rdzeni, gdy uważał, że wymagają one badania na cito lub przedyskutowania z kolegami. A po powrocie…

W czasie studiów w Karpatach – kartowanie geologiczne, szukanie w terenie elementów
z mapy geologicznej [przed 1955]

W czasie studiów w Karpatach – kartowanie geologiczne, szukanie w terenie elementów
z mapy geologicznej [przed 1955] - fot. arch. autorki

W pokojach amfiladowych huk od maszyny przy przepisywaniu w kilku egzemplarzach dyktowanych maszynistce opisów. Pisane ze słuchu słowa wnosiły w nasze życie elementy humoru. Powstawały nowe słowa, np. granica „cenoman – turon” okazała się „cenomanturą”. Często zostawaliśmy po pracy, aby przygotować załączniki do dokumentacji czy projektów geologicznych, czyli obcinać odbitki ozalidowe nożyczkami lub żyletkami przy metalowej linii. Wyciągane z tub rulony oddawały resztki amoniaku, który jako sól trzeźwiąca nie dawał nam zasnąć przy pracy. W tym czasie wymieniano poglądy na różne sprawy. Nie zawsze były to rozmowy o nowinkach geologicznych. Nasz główny szef mgr Stemulak wyjeżdżał raz w miesiącu na krótko do Krakowa, do żony i dwójki dzieci. Wtedy obowiązkowo chodził z żoną do kina na najnowsze filmy, których kopie docierały w pierwszej kolejności do kin w dużych miastach. Po powrocie opowiadał nam niektóre sceny z filmów tak sugestywnie i pięknie, że kiedy film dotarł do kina pilskiego okazywał się dla nas mniej interesujący od opowiadania szefa. W zimie trzeba też było palić w piecu żeliwnym odprowadzającym spaliny rurami wyprowadzonymi przez okno.

Młodzi ludzie, mieszkający na stancjach w mieście obcym, będącym wielkim gruzowiskiem, wykazali entuzjazm i wolę pogłębiania wiedzy z ukazujących się książek geologów polskich, nielicznych przekładów geologów światowych, a także z dostępnych w wielkim wyborze książek w języku rosyjskim kupowanych w księgarni stołecznej.

W tym okresie następuje rozwój badań geofizycznych – powierzchniowych oraz geofizyki wiertniczej. W czasie studiów rocznik Juliana miał tylko w piątym semestrze 3 godziny tygodniowo wykładów prof. dr. Janczewskiego i 2 godziny ćwiczeń z przedmiotu „geofizyka stosowana”.

Edward Walery Janczewski
(1887–1959), wykładowca Akademii Górniczo-Hutniczej. W 1948 założył przy AGH Katedrę Geofizyki Stosowanej (dziś Zakład Geofizyki). Prowadził liczne prace, zwłaszcza w zakresie geofizyki, w tym sejsmiki. Odkrył wysady solne w Wapnie, dzięki czemu powstała tam w 1911 roku kopalnia soli kamiennej.
[Źródło: Wikipedia]

Geologii niżowej nie sposób było poznać bez wykorzystania badań geofizycznych. Wizualizacja badań sejsmicznych uzupełnionych wynikami wierceń stanowiła podstawę do dalszych prac poszukiwawczych. Przeprowadzano pionierskie korelacje profilów geofizyczno-litologicznych, na których podstawie ustalano nawet stratygrafię przewiercanych osadów, co było początkowo oceniane krytycznie przez niektórych geologów spoza przemysłu naftowego. Pracy przybywało, bo metraż wierceń od 1956 do 1960 wzrósł około dwukrotnie. To była uwertura do wzrostów oszałamiających w następnych latach, bo w 1970 roku metraż wierceń naftowych wyniósł około 450 tys. U podstaw wzrostu optymizmu wyzwalającego środki finansowe przyznawane przez decydentów politycznych było odkrycie ropy w Rybakach (1961) i gazu w Uciechowie (1964). Wyniki poszukiwawcze w kolejnych latach studzą jednak entuzjazm z poprzedniego dziesięciolecia i metraż wierceń stopniowo maleje, by w latach 1980–1990 ustabilizować się na poziomie około 300 tys. metrów wierceń rocznie.

W szalonym pędzie poszukiwawczym zdarzył się przypadek niekontrolowanej krytyki sposobów rozpoznawania gazo – i roponośności osadów na terenie Polski. Polemikę z tą krytyką podjął nawet sam Władysław Gomułka na jednym z plenów. Pamiętam to wydarzenie. Często wydaje mi się ono bardzo podobne do przemijającej gorączki łupkowej. Wówczas krytyka była strzałem w przyjaźń polsko-radziecką, obecnie odwrotnie. Dość dygresji. Wracam do głównego wątku.

Do zadań Juliana należało projektowanie, nadzór geologiczny i dokumentowanie wierceń kartujących (płytkich) oraz geologicznych w rejonie Mogilna. Na podstawie wyników badań geofizycznych oraz danych z wierceń, w większości przez siebie nadzorowanych napisał pod kierunkiem prof. Adama Tokarskiego pracę doktorską pt. „Rola halokinezy w rozwoju osadów mezozoicznych i kenozoicznych struktury Mogilna i synklinorium mogileńsko-łódzkiego”.

Praca została obroniona na AGH w 1964 roku i wydana w 1966 roku w Wydawnictwach Geologicznych w Warszawie (format A4, 94 s, 16 figur, dwie tabele oraz streszczenia w j. angielskim i rosyjskim). W pracy tej jest podrozdział (s. 11) zatytułowany „Nowa metodyka korelacyjna”, w którym zostały omówione cele, środki i zasady dokonywania korelacji, o której w skrócie napisałam wyżej.

W 1963 roku Julian zostaje przeniesiony do Warszawy, gdzie obejmuje stanowisko kierownika Działu Geologii Niżu Polskiego w utworzonym od podstaw resortowym Biurze Dokumentacji Geologicznej (Ministerstwo Górnictwa, Zjednoczenie Przemysłu Naftowego).

Odkrycie ropy w Rybakach, a zwłaszcza złoża gazu Bogdaj Uciechów w 1964 roku dodawały pracownikom pionów poszukiwawczych energii i optymizmu. Wreszcie przydarzyło się nam coś konkretnego. Wiemy już, że perm zawiera węglowodory i zostaje włączony w planach poszukiwawczych obok miocenu przedgórza Karpat do priorytetów. Poziomy dolomitowe w salinarnym cechsztynie zawierają złoża ropy i gazu, a podsolne utwory piaszczyste permu dolnego złoża gazu „suchego” z domieszką azotu od kilkunastu procent nawet do 90 proc. Złoże gazu w Uciechowie odkryto na podstawie projektu wierceń opracowanego w warszawskim biurze pod kierunkiem Juliana. Wydobycie gazu ziemnego wzrosło w tym czasie dziesięciokrotnie, od 0,5 mld m3 w 1960 do 5 mld m3 w 1970 dzięki zagospodarowaniu złóż odkrytych wcześniej na przedgórzu Karpat. Wydobycie gazu zaazotowanego z niżu rozpoczęto w 1970 roku od bardzo małych ilości.

Z profesorem Adamem Tokarskim z piramidą w tle
– wycieczka w czasie VII Kongresu Naftowego w Meksyku [1967]

Z profesorem Adamem Tokarskim z piramidą w tle
– wycieczka w czasie VII Kongresu Naftowego w Meksyku [1967] - fot. arch. autorki

Materiały z wierceń i wyniki geofizyki trzeba było możliwie szybko przetworzyć w celu wykorzystania ich do ustalenia obszarów rokujących dalsze odkrycia. Bez wizualizacji geologia nie może istnieć. Temu celowi służyły opracowywane przez Juliana liczne regionalne mapy strukturalne i miąższościowe dla obszaru z nowymi odkryciami. Obrazy te zostają zebrane i opisane w kolejnej pracy pt. „Charakterystyka geologiczna i strukturalna obszaru przedsudeckiego”, wykonanej w 1965 roku i wydanej w 1967 roku w „Geologia Sudetica” vol. III p.297 – 368 (Wydawca: PAN Zakład Nauk Geologicznych, 37 fig i 9 tablic; streszczenie w języku angielskim). Po latach moje wspomnienia wędrują do jednego z rozdziałów tej pracy: „Pokrywa dewońsko-karbońska i rozwój waryscyjskiej grzędy tektoniczno-morfologicznej”. Grzęda. Nazwę tę zaproponował profesor dr Adam Tokarski dla regionalnego wypiętrzenia, które na poprzecznych przekrojach sejsmicznych zaznacza się zmianą kąta upadów refleksów sejsmicznych i było udokumentowane równoleżnikowym ciągiem struktur na mapie powierzchni stropowej pstrego piaskowca oraz na mapie powierzchni spągowej cechsztynu. Po odkryciu złoża Uciechów profesor i Julian wierzyli, że na grzędzie będą odkrywane złoża gazu ziemnego, przy głośnym śmiechu porównywane do kur w kurniku, które na grzędzie łatwiej wyłapać. Tak też się stało. Nad grzędą odkryto największe złoża gazu w czerwonym spągowcu.

Wydane drukiem dwie prace z geologii regionalnej zwróciły uwagę na pokłady energii w młodym geologu, co skutkowało nominacją w 1966 roku na wicedyrektora Instytutu Geologicznego w Warszawie z zadaniem zorganizowania i kierowania pionem geologii strukturalnej i naftowej. Z konkretnej, osobiście wykonywanej analizy graficznej i opisowej danych geologicznych wytworzonych przez siebie oraz wiele zespołów badawczych w terenie, przeszedł do kierowania zespołami ludzi z przemysłu i nauki, którzy mają bardzo często odmienne podejście do określenia celów swojego działania.

Lawinowy przybór informacji z wierceń wymagał orientacji w wielkich bazach danych niezbędnych do podejmowania decyzji poszukiwawczych. Projekty badań geologicznych, dokumentacje otworów i złóż, sprawozdania wynikowe z wierceń i badań sejsmicznych były i są przechowywane w archiwach, ale zanim tam trafią geolodzy starali się zgromadzić to, co najważniejsze w formie kartotek. Ponadto Instytut Geologiczny publikuje wyniki wierceń badawczych w formie książkowej, a geolodzy przemysłu naftowego mają dostęp do danych podstawowych publikowanych w „Katalogach wierceń górnictwa naftowego w Polsce”, wydawanych w nakładzie 250 egz. Od lat siedemdziesiątych większa liczba geologów ma dostęp do danych umożliwiających wykonywanie różnych map geologicznych oraz przekrojów obejmujących obszary przylegające do obszaru badanego osobiście.

Rozpoczęto też prace nad wykorzystaniem kart podwójnie perforowanych, które umożliwiały dotarcie przy użyciu czterech drutów i wytrząsarki do poszukiwanych informacji bez troski o zachowanie kolejności alfabetycznej w wielkich zbiorach kart. Karty te wykonane z solidnego materiału były wypełniane, lecz nie doczekały się opracowania kodów otwierania perforacji. Wieści dotyczące burzliwego rozwoju komputeryzacji doprowadziły do zaniechania dalszych prac na tych nośnikach informacji.

Skrzywienie przemysłowe pozwoliło Julianowi wytrwać na stanowisku zastępcy dyrektora IG Warszawa do 1971 roku. Bunt pracowników naukowych doprowadził do degradacji, i od tej pory do 1979 roku kontynuuje pracę w IG Warszawa, jako kierownik pracowni. W niespokojnych latach 1979–1981 kieruje Oddziałem Karpackiego Instytutu Geologicznego w Krakowie. Po tym epizodzie powraca do IG Warszawa jako kierownik Zespołu ds. Wyznaczania Nowych Stref do Poszukiwań Węglowodorów (1981–1985).

W Krakowie zaczęła się jego praktyczna działalność związana z wykorzystaniem wód geotermalnych odkrytych otworami badawczymi wykonanymi w celu rozpoznania ropo – i gazonośności skał u podnóża Tatr w niecce podhalańskiej.

W 1986 roku Julian został zatrudniony w Polskiej Akademii Nauk, gdzie powierzono mu zorganizowanie Pracowni Geosynoptyki i Geotermii.

Geosynoptyka i geotermia

W 1988 zostaje Redaktorem Naczelnym czasopisma „Technika Poszukiwań, Geosynoptyka i Geotermia” współfinansowanego przez PAN upadającego pisma o pierwotnym tytule „Technika Poszukiwań Geologicznych”, wydawanego przez Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Techniki Geologicznej w Warszawie. Wydawaniem pisma kieruje do czasu przejścia na emeryturę 31 grudnia 2002. Na łamach tego czasopisma publikowano wiele artykułów dotyczących geotermii autorów polskich i zagranicznych. W 1992 roku opublikowano w Technice… podręcznik Ludwika Szostaka pt. „Zastosowanie wierceń kierunkowych w poszukiwaniu i eksploatacji zasobów mineralnych”, a w specjalnym zeszycie „Słownik angielsko-polski i polsko-angielski z zakresu poszukiwań i eksploatacji złóż węglowodorów” w opracowaniu Zbigniewa Łuckiego.

Po jego śmierci zmieniono format pisma i tytuł na „Technika Poszukiwań Geologicznych, Geotermia i Zrównoważony Rozwój” [TPGGiZR]. Zrezygnowano z rozszerzenia tematycznego „geosynoptyka”. Ślad po geosynoptyce pozostał w nazwie: „Towarzystwo Geosynoptyków, GEOS”, które ma siedzibę na Akademii Górniczo-Hutniczej. Cele przyświecające grupie inicjatywnej powołującej do życia to stowarzyszenie były następujące [maszynopis z poprawkami ręcznymi Juliana]:

1. Integracja i optymalizacja działań w zakresie prognozowania, poszukiwania, dokumentowania, eksploatacji i racjonalnego wykorzystania surowców energetycznych i odnawialnych źródeł energii oraz inicjowanie badań zmierzających do poznania zasobów tych surowców.

2. Podnoszenie kwalifikacji zawodowych członków Towarzystwa oraz kształtowanie umiejętności współpracy w interdyscyplinarnych grupach badawczych i przemysłowych.

Towarzystwo jest wydawcą (1993) bardzo przydatnej monografii dr. Piotra Karnkowskiego pt. Złoża gazu ziemnego i ropy naftowej w Polsce, które podsumowuje dokonania pierwszego powojennego pokolenia naftowców polskich do czasów transformacji ustrojowej w 1989.

„Geosynoptyka” tkwi korzeniami w artykule profesora AGH – Adama Tokarskiego pt.: „Szkic tektoniczny synoptyki przedgórza Karpat” (1968). W latach 1972–1976 w Pracowni Geodynamiki i Synoptyki Geologicznej IG wykonano opracowanie „Nowoczesne metody synoptyki geologicznej ze szczególnym uwzględnieniem badań regionalnych i poszukiwań złóż ropy i gazu”, z którego wnioski zawarte zostały w publikacji z 1977 r. pt. Ważniejsze problemy synoptyki geologicznej. Na podstawie tego artykułu International Journal of Translation BABEL (vol. XXIV no 1 p. 38, 1978) zamieścił słowo geosynoptics (geological synoptics), jako neologizm, czyli wyraz nowopowstały. Od tego czasu i w języku polskim używa się słowa geosynoptyka, w odniesieniu do metodyki zestawiania wyników badań z wielu dziedzin nauk o Ziemi w celu określenia prognozy surowcowej.

W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku Julian skupia się głównie na geotermii. Uważa, że wobec braku odkryć węglowodorów w mezozoiku, rozpoznane w czasie poszukiwań naftowych poziomy o dużej pojemności dla wód (lias, kreda dolna) zasługują na uznanie ich za potencjalne źródło pozyskania ciepła z ziemi w zakładach geotermalnych z otworami eksploatacyjnymi i chłonnymi do ogrzewania domów w miastach oraz do innych celów. Publikuje swoje przemyślenia i wyniki prac badawczych także na łamach pism popularno-naukowych, np. w 1984, w czasopiśmie „Problemy” nr 8 ukazał się artykuł pt. Energia geotermalna wielką szansą Podhala.

Zaangażowany był zwłaszcza w rozwój geotermii na Podhalu, kierując budową Doświadczalnego Zakładu Geotermalnego w Bańskiej – Białym Dunajcu. Gdy pojawiły się pierwsze małe sukcesy, organizuje konferencje międzynarodowe i krajowe dotyczące możliwości rozwoju geotermii w Polsce. Nawiązuje współpracę z międzynarodową organizacją geotermalną – International Geothermal Association [IGA], założoną w Nowej Zelandii w 1988 roku. Stara się o miejsca dla Polaków w utworzonej międzynarodowej szkole geotermalnej w Islandii i typuje kilku młodych pracowników do odbycia tam studiów. W 1993 roku tworzy polskie towarzystwo geotermalne (PGA) afiliowane z IGA. Obecnie PGA nosi imię prof. Juliana Sokołowskiego. W 2006 roku powołano w Polsce inny podmiot: Polskie Stowarzyszenie Geotermiczne także afiliowane z IGA, co jest w większym stopniu wynikiem rozdźwięku pomiędzy ludźmi zajmującymi się popularyzacją wykorzystania ciepła ziemi, a nie gwałtownym rozwojem geotermii w Polsce.

Pod kierunkiem Juliana Sokołowskiego przed 1990 rokiem wytypowano na podstawie danych z wierceń i badań geofizycznych miasta, w których istnieją najlepsze warunki do budowy pierwszych zakładów geotermalnych w Polsce. I tak np. w artykule pt. „Możliwości wykorzystania energii geotermalnej w Stargardzie Szczecińskim” (TPGGiG, nr 6/1990) autorstwa Józefy i Juliana Sokołowskich szczegółowo omówiono i zestawiono dane o własnościach zbiornikowych utworów liasu w otworach Marianowo 1 i Marianowo 2, wykonanych na podstawie projektu badań mezozoiku z problemu węzłowego, którym kierował. Są w artykule podpowiedzi autorów, aby przed decyzją przystąpienia do budowy zakładu szczegółowe analizy danych powierzyć dwóm niezależnym zespołom oraz aby w pierwszym etapie zbudować zakład prosty (z jednym stopniem schłodzenia), w którym powinno się przewidzieć miejsca na wmontowanie w przyszłości pomp cieplnych. Nie wiem, czy Julian wiedział o budowie zakładu w Stargardzie. Pisząca te wspomnienia współautorka artykułu dowiedziała się o nim z internetu w 2008 roku, już po ogłoszeniu bankructwa firmy i sprzedaży jej majątku za niespełna 10 proc. wartości. Ten przypadek nie jest nagłośniony tak, jak to ma miejsce w przypadku geotermii w Toruniu. Miasto Toruń nie było przewidziane w pierwszym etapie wyboru korzystnych lokalizacji wierceń geotermalnych ze względu na znacznie niższy gradient geotermiczny w Polsce północno-wschodniej. Krótko przed śmiercią (2004) Julian Sokołowski opracował projekt dla geotermii w Toruniu, ale wiercenia realizowano kilka lat po jego śmierci. Pomiędzy otworami w Toruniu stwierdzono największy w Polsce przepływ wody pomiędzy otworem pompowanym i chłonnym, wynoszący 350 m3/h (B. Noga, H. Biernat, J. Kapuściński, P. Martyka – Analiza parametrów otworów geotermalnych wykonanych na niżu polskim pod kątem możliwości budowy siłowni binarnych wykorzystujących ciepło wnętrza Ziemi – TPGGiZR; 2/2013).Te dwa przypadki inwestycji powinny być wszechstronnie przeanalizowane przez kolejne pokolenie ekonomistów oraz inżynierów o różnych specjalnościach bez uprzedzeń, emocji, a zwłaszcza polityki.

Typując lokalizacje miast, w których powinno się rozważyć budowę pierwszych zakładów geotermalnych postępowano zgodnie z zaleceniami geosynoptyki z uwzględnieniem ekonomii, która jest jej ważnym elementem. Szukano iloczynów zbiorów wszystkich istotnych parametrów stanu fizycznego płynów będących nośnikiem energii cieplnej oraz jej odbiorców. Zakłady o większej mocy musiały być zlokalizowane w mieście o zwartej zabudowie. Nie liczono zasobów ciepła na dużych obszarach, ograniczając się do oszacowania kosztów wierceń oraz temperatury i wydajności otworów. Było to postępowanie podobne do przedstawionego w Raporcie nt. możliwości pozyskania metanu z łupków paleozoicznych w Polsce (Państwowy Instytut Geologiczny, marzec 2012), w którym podano prognozę średniego wydobycia na odwiert. Prognoza ta wskazuje na nieopłacalność poszukiwań gazu w łupkach. Niekorzystna prognoza została zawoalowana przez podanie ilości zasobów całkowitych gazu na dużych powierzchniach. Miliardy zasobów zrobiły swoje – raport został pozytywnie przyjęty przez polityków i społeczeństwo. To nie zmienia podstawowych danych z prognozy, dziesiątki drogich wierceń badawczych sprawdzają prognozę nieopłacalności tego kierunku poszukiwań.

Działalność społeczna
Juliana Sokołowskiego

Wyniki otworu badawczego Instytutu Geologicznego Bańska IG-1 wskazywały na możliwość wykorzystania na Podhalu ciepła z tego otworu do różnych celów, a zwłaszcza do ogrzewania domów. Po przejściu z Instytutu Geologicznego do pracy w Centrum Podstawowych Problemów Gospodarki Surowcami i Energią PAN w 1987 Julian zostaje pełnomocnikiem ds. budowy Doświadczalnego Zakładu Geotermalnego w Bańskiej Białym Dunajcu.

Wcześniej, w 1982 roku nasz starszy syn Juliusz wraz z żoną Hanną po ukończeniu studiów polonistycznych na Uniwersytecie Warszawskim podjęli pracę w Szkole Podstawowej w Zębie. W czasie pracy na Podhalu poznali wiele osób ze środowiska nauczycielskiego, w tym m.in. Franciszka Bachledę Księdzulorza, późniejszego parlamentarzystę wielu kadencji. Syn opowiadał panu Franciszkowi o pracach, które na Podhalu prowadzi ojciec Julian. Wkrótce się poznali i nawiązali współpracę mającą na celu zapoznanie społeczności lokalnej, z wynikami wierceń i planami wykorzystania wód gorących do celów grzewczych i innych. Przez trzy kadencje Julian był Przewodniczącym Rady Naukowej Związku Podhalan. Wspólnie przygotowali seminarium w Ludźmierzu, które odbyło się 9–11 grudnia 1988 roku. Referaty wygłoszone opublikowano w formie książkowej. Referaty dotyczyły wielu zagadnień, od filozoficznych („Zwierciadło życia” ks. Józefa Tischnera), kulturowych, medycznych, przyrodniczych, zanieczyszczeń powietrza i wód, małej energetyki wodnej, wykorzystania ciepła odpadowego przy pomocy pomp ciepła, budowy basenów – tu z poradą techniczną wybiegającą w przyszłość nt. celowości stosowania osłony tafli basenów termiczną pokrywą izolacyjną w czasie przerw w ich działalności. Przyszłość już nadeszła, bo o stosowaniu takiego rozwiązania mówił w referacie na IV Ogólnopolskim Kongresie Geotermalnym w Zakopanem, w dniach 30.09–2.10.2013 Paweł Pyż: „Ekologia i ekonomia w praktycznym wykorzystaniu zasobów geotermalnych Podhala – doświadczenia eksploatacyjne Termy Białka”.

Julian Sokołowski wygłosił w drugim dniu obrad seminaryjnych w Ludźmierzu referat główny, zgodny z tematem seminarium: „Koncepcja budowy zakładu geotermalnego i ochrony środowiska naturalnego na Podhalu”. Przedstawił w nim plany CPBR 5.2 „Ciepłownictwo i systemy ciepłownicze” w zakresie realizacji kolejnych otworów na Podhalu oraz organizacji prac niezbędnych do uruchomienia ciepłowni geotermalnej. Antoni Borecki z Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w Warszawie przedstawił na konferencji program gazyfikacji Podhala, które mimo istniejących planów było pozbawione gazu sieciowego. Gazyfikację Zakopanego przyspieszyła realizacja projektów dotyczących wykorzystania geotermii na Podhalu, dzięki czemu w 1991 roku z gazu zaczęli korzystać pierwsi użytkownicy z Zakopanego.

Na przełomie lat 1980/90 geotermia w Polsce raczkowała, ale do tej pory nie udało jej się stanąć na nogi, zwłaszcza w odniesieniu do ciepłownictwa.

4 kwietnia 2011 nasz starszy syn dostał z Wielkiej Brytanii e-mail, który przytaczam z niewielkim skrótem:

Temat: Pozdrowienia od chłopaka z Zębu :)

Hm.., Panie Juliuszu,

dziwny to mail będzie, ale w życiu czasami dziwniejsze rzeczy się dzieją:). Nie wiem czy piszę do właściwej osoby, nie wiem tak dokładnie po co też piszę, ale całkiem przypadkiem znalazłem Pana fotografię w rankingu Wyborczej na najlepszą budowlę 2010. Pod jednym ze zdjęć podpis jakoby zdjęcie zostało wykonane przez Juliusza Sokołowskiego.

Ja znałem tylko jednego pana o takim nazwisku i miał on sposobność spędzić jakiś czas w Zębie koło Zakopanego. Tak więc, jeżeli to Pan, to piszę tylko, aby powiedzieć, że czasami jeszcze słyszę o Państwa nauczycielstwie w zębiańskiej podstawówce. Byłem za mały, aby być Waszym uczniem, ale mój brat – Janusz Stopka (rocznik 1972) czasami wspomina o Waszym „nauczaniu u podstaw”, pasji pana żony do góralszczyzny i gwary – zarażaniu tym młodych ludzi w Zębie.

Ja, Staszek – młodszy brat – rocznik 1980 – pamiętam tylko trochę.

Ząb jest gdzieś tam, gdzieś gdzie Sokołowscy zostawili swój ślad.

Mam nadzieję, że piszę do właściwej osoby – jeżeli nie, to i tak Pana Juliusza pozdrawiam.


Dziwny ten mail:) Miłego dnia

Stasek

Pan Stanisław napisał do właściwej osoby. Ten krótki list zawiera piękne świadectwo ludzkiej wdzięczności i ujawnia nostalgię za krajem. Przytaczam tę wiadomość, by czytelnik mógł dostrzec, chociaż ułamek działań członków rodziny Sokołowskich na Podhalu. Stanowi ona zapłatę ze szlachetnego kruszcu, pozyskaną od świadka, któremu obcy ludzie otwierali oczy na to, co piękne jest w nich samych i warte ocalenia od zapomnienia. Syn pracował w Zębie do 1985, gdyż musiał z rodziną wrócić do Warszawy z powodu skomplikowanych problemów zdrowotnych urodzonego w 1985 r. syna Janka. Janek, z wykształcenia kulturoznawca nie wyjechał z kraju, utrzymuje się z nauczania wspinaczki na skały i jest zdobywcą trudnych tras w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Wielką daninę złożył Podhalu Julian, ulegając w Poroninie udarowi mózgu w dniu 5 marca 1994, po którym do końca życia pozostał mu niedowład prawostronny i trudności w pisaniu. Przy okazji pobytu w szpitalu w Zakopanem ujawniono jeszcze gorszą chorobę, groźniejszą od pierwotnej. Prognozy były bardzo złe, dawano mu 3 miesiące życia. Podjęliśmy walkę o zdrowie, i udało się mu przeżyć ponad dziesięć lat. Zmarł 26 listopada 2004 roku. Na pogrzebie, który odbył się 2 grudnia 2004 roku na Cmentarzu Salwatorskim zjawiło się wiele delegacji z Podhala, ze sztandarami, kapelą góralską, wspomnieniami i garścią ciepłej ziemi podhalańskiej przywiezionej przez przedstawicielkę gminy Bańskiej Niżnej i położonej po pięknej mowie na trumnie zmarłego.

W 15 rocznicę tych fatalnych dla naszej rodziny nieszczęść – w Bańskiej Niżnej odsłonięto w szkole tablicę pamięci o Julianie Sokołowskim. W dniu 25 czerwca 2009 roku odsłonięto drugą tablicę pamiątkową w holu budynku Geotermii Podhalańskiej w Zakopanem. Odsłonięcie nastąpiło 3 tygodnie po 20 rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku i na tę uroczystość przywiozłam pakiet pocztówek wykonanych przez młodszego wnuka Jędrzeja Sokołowskiego, z plakatem wyborczym, drukowanym we Francji, na którym zmęczeni i śpiący synowie fotografa Juliusza Sokołowskiego opatrzeni hasłem, „…Aby jutro były z nas dumne” mieli zachęcać młodych rodziców do głosowania 4 czerwca na Solidarność. Okazało się, że powiększenia tego plakatu użyto na wystawie 20-lecia III RP w Zakopanem, ale nikt nie pamiętał, że są to synowie Juliusza i wnuki Juliana Sokołowskiego.

Pamięć o Julianie jest przechowywana w gminie Szaflary, a szczególnie w szkole w Bańskiej Niżnej, pierwszej miejscowości z ogrzewaniem geotermalnym w Polsce. Kultywowanie pamięci w przyszłych pokoleniach obliguje wmurowana we wnętrzu szkoły tablica pamiątkowa. Zadbał o to wójt gminy mgr inż. Stanisław Ślimak, który z racji podjęcia wspólnych trudów realizacji pierwszego projektu geotermalnego w Polsce, spędził z pomysłodawcą wiele godzin na dyskusjach, przekonywaniu innych, załatwieniu pozwoleń, pieniędzy na inwestycje itp. Rodzina Juliana jest bardzo wdzięczna za tę pamięć panu Stanisławowi, kierownictwu szkoły Grzegorzowi i Jolancie Stolarczykom, wszystkim mieszkańcom Bańskiej Niżnej, a zwłaszcza dzieciom i młodzieży szkolnej, która potrafi pięknie i artystycznie opowiadać, śpiewać, tworzyć obrazy i makiety o geotermii.

Są ludzie, którzy pamiętają Juliana. Był człowiekiem, który chętnie dzielił się z innymi swoją wiedzą zawodową i pasją wdrażania nowych metod opracowania danych cząstkowych w geosynoptyce naftowej oraz zachęcał do korzystania z ciepła ziemi, czyli geotermii. Wielu ludzi swoją pasją zaraził, innych – zraził. Spotkałam się z opinią pisaną w internecie, że wiercenia w Toruniu zlokalizowano na podstawie „głupich map Sokołowskiego” oraz z opinią szanowanego przeze mnie hydrogeologa, który powiedział do mnie: „Obojętne, co o profesorze mówią, to wiem, że znał on geologię niżu tak, jak nikt inny” [cytat z pamięci]. W Dzień Zaduszny 2014 roku spotkałam przy grobie męża panią mgr inż. Barbarę Klich – emerytowaną pracowniczkę PAN zajmującą się stroną finansową budowy Zakładu Geotermalnego w Bańskiej Niżnej, która powiedziała do mnie: „Proszę mi wierzyć, pani mąż był wyjątkowy, bo to, co projektował potrafił zrealizować” [cytat z pamięci].

W części końcowej książki o Iwoniczu Julian przytacza opinię profesora Uniwersytetu Warszawskiego, Wojciecha Jaroszewskiego (1935–1993) wyrażoną na łamach „Przeglądu Geologicznego” (nr 10, 1985) pt. „Czy geologia jest nauką”:

Geologia, jako dziedzina działalności praktycznej, jako wiedza stosowana coraz wyraźniej domaga się zintegrowanego, systemowego podejścia, jakiejś nowej filozofii poszukiwawczej, która byłaby zdolna stawić czoła coraz większym trudnościom prospekcyjnym, rosnącym kosztom i malejącej skuteczności.

Chodziłoby o ludzi dysponujących dużym doświadczeniem badawczym i rozległym widnokręgiem intelektualnym, a nawet pewną kulturą filozoficzną, którzy za cenę porzucenia osobistej specjalizacji poświęciliby swą energię na stałe zdobywanie szerokiego oglądu pola poznawczego nauk geologicznych, (jeśli nie wszystkich to przynajmniej najbliżej z sobą spokrewnionych) i na podejmowanie lub projektowanie poczynań zmierzających do głębokiej integracji różnych szlaków badawczych. Szczególną troską tych badaczy powinno być stawianie właściwych pytań. A ich adresatem – po wyrażeniu w odpowiednim języku byłby m.in. komputer”.

Myślę, że ta opinia została przypomniana przez Juliana w 2002 roku, ze względu na zgodność jego praktycznego podejścia do geologii z poglądami nieżyjącego autora – nauczyciela akademickiego.

Józefa Sokołowska – żona
Kraków, 20 grudnia 2014